Naszą wrześniową wyprawę rozpoczęliśmy na parkingu Bieszczadzkiego Parku Narodowego (BdPN) Bukowiec. Można tu dojechać samochodem lub rowerem, lokalną drogą odbijającą od obwodnicy bieszczadzkiej na Muczne w miejscowości Stuposiany. Większa część tej drogi jest dobrej jakości, jedynie na końcowym 3-4-kilometrowym odcinku przed samym Bukowcem jej stan dramatycznie się pogarsza i trzeba bardzo uważać, by nie uszkodzić zawieszenia samochodu (stan na IX 2018).
Tuż po wyjściu z auta dostrzegliśmy ostrzeżenie, które rozpaliło naszą wyobraźnię i skłoniło do chwili zastanowienia, czy aby na pewno chcemy zapuścić się w głąb bieszczadzkiego worka...
Ostatecznie zdecydowaliśmy się kontynuować wyprawę ;)
Początkowy fragment szlaku, prowadzący do cmentarza w dawnej wsi Beniowa, wiedzie lekko wznoszącą się ścieżką poprzez szerokie, pełne słońca łąki. Otoczenie to zdecydowanie sprzyja wyciszeniu i można je potraktować jako świetną odskocznię od najpopularniejszych, nierzadko dość gwarnych bieszczadzkich szklaków. Nie oznacza to, że jest tu bezludnie, niemniej każdy, kto chwilę wcześniej wspinał się na Tarnicę lub przemierzał popularne połoniny, zauważy (i doceni) różnicę.
Błogą ciszę co jakiś czas przerywały tylko ukraińskie pociągi, przejeżdżające przygraniczną linią kolejową.
Cmentarz w dawnej wsi Beniowa to okazja do pierwszego przystanku na trasie. Miejscowość ta, jak wiele innych na tych terenach, została wysiedlona po II wojnie światowej, do dziś przetrwała jedynie po ukraińskiej stronie granicy. Po polskiej stronie zobaczyć można beniowskie cerkwisko i pozostałości cmentarza.
Choć najbardziej znanym obiektem w Beniowej jest powyższa kamienna (prawdopodobnie) chrzcielnica z motywem ryby, my zwróciliśmy uwagę na stojącą opodal cmentarza, dostojną, ponadstuletnią lipę, którą uznać można za niemego świadka burzliwych dziejów tej miejscowości...
Za Beniową zmienił się nieco krajobraz naszej wędrówki: odsłonięte, słoneczne łąki ustąpiły miejsca niezbyt gęstym lasom, tu i ówdzie poprzecinanym polanami.
Niejednokrotnie podchodziliśmy pod samą granicę, co stwarzało okazję do obserwacji Sanu w jego górnym biegu.
Mniej więcej po dwóch godzinach drogi od Bukowca natknęliśmy się na znak końca drogi rowerowej. W tym miejscu turyści poruszający się na dwóch kółkach zobowiązani są pozostawienia swoich pojazdów (dostępne są stojaki, do których można zapiąć rower) i pokonania pozostałej trasy pieszo, co z całą pewnością trzeba wziąć pod uwagę przy planowaniu czasu.
Drugim ważnym i bardzo ciekawym punktem na opisywanej ścieżce są okolice dawnej wsi Sianki. Z pewnością zainteresuje on miłośników historii i dziejów dawnych Bieszczadów. Jak można przeczytać w wielu źródłach, przed II wojną światową Sianki były znanym kurortem wypoczynkowym, dysponującym m.in. kilkunastoma pensjonatami i schroniskami górskimi. Obecnie po polskiej stronie granicy miejscowość nie istnieje, a jedynymi materialnymi śladami jej świetności są dwa obiekty: zarośnięte, niemal już niewidoczne ruiny dworu należącego do rodziny Stroińskich oraz zadbane, oczyszczone przez BdPN nagrobki Klary i Franciszka Stroińskich wraz z odbudowaną kilka lat temu kaplicą.
Docierając do malowniczego miejsca, gdzie znajdował się niegdyś dwór Stroińskich, mając też w pamięci odnalezione w sieci jego archiwalne fotografie, naprawdę trudno przyjąć do wiadomości jego obecny stan...
Dwór położony był nad samym Sanem.
Po chwili refleksji ruszyliśmy dalej, docierając wkrótce do grobu Stroińskich. Można się tu zatrzymać nieco dłużej i skorzystać z postawionej przez Park wiaty.
Wnętrze skromnej kapliczki.
Ruszając w dalszą drogę spodziewaliśmy się, że przed nami pozostał już tylko cel wyprawy, czyli źródła Sanu. Miłą niespodzianką okazał się zatem doskonały punkt widokowy na niepozornym szczycie Wierszek (871 m), z którego rozpościerała się dość szeroka panorama na ukraińskie Sianki. W miejscu tym ustawiono kilka ławek, zachęcających do "odpoczynku z widokiem". Położona na wschodnim brzegu Sanu część wsi miała więcej szczęścia i dane jej było przetrwać wojenną i powojenną zawieruchę.
Po kolejnych kilkunastu minutach dotarliśmy do celu, na sam spód bieszczadzkiego worka, opodal Przełęczy Użockiej.
Każdy , kto spodziewał się, że w punkcie oznaczonym na mapach jako "umowne źródło Sanu" ujrzy tryskające źródełko, przeżyje tu spore rozczarowanie. Kluczowym bowiem słowem okazał się przymiotnik "umowne", wskazujący, nomen omen, jedynie przybliżoną lokalizację początku biegu tej rzeki, nie zaś dosłownie rozumiane źródło.
Co ciekawe, na miejscu nie znajdziemy żadnej wzmianki w języku polskim. Zarówno symboliczny kamień, jak i ustawione w pobliżu tablice informacyjne opatrzono napisami ukraińskimi. Po krótkim przystanku, podczas którego (mimo wszystko) dominującym uczuciem, które nam towarzyszyło, było zadowolenie z osiągnięcia południowo-wschodniego krańca Polski, ruszyliśmy w drogę powrotną, poruszając się tym samym szlakiem.
Po niemal siedmiu godzinach od początku wyprawy dotarliśmy do opustoszałego już niemal zupełnie parkingu w Bukowcu.
Wracając z Bukowca w kierunku Mucznego i Stuposian warto choć na chwilę zatrzymać się na tarnawskich torfowiskach, znajdujących się pod opieką BdPN, opodal dawnej wsi Tarnawa Wyżna. Parking zbudowano tuż przy znanej nam już drodze, dzięki czemu dostęp do tej stosunkowo mało popularnej bieszczadzkiej atrakcji jest nader dogodny. Na terenie torfowisk zbudowano wygodne, długie, drewniane pomosty, ułatwiające zwiedzanie. My trafiliśmy tu tuż po zachodzie Słońca, urzekła nas czarująca sceneria i wszechobecny spokój.
Data wyprawy: 18 IX 2018
Długość: 22,5 km
Czas przebycia: 6 godz. 46 min
***
Uwaga. Na mapach turystycznych, wydanych w 2018 roku (i starszych), opisywana ścieżka "W dolinie Górnego Sanu" oznaczona jest kolorem niebieskim, i taki też kolor najczęściej spotykaliśmy na trasie. Niemniej, we wrześniu 2018 roku Bieszczadzki PN opublikował komunikat o prowadzeniu prac znakarskich, po zakończeniu których cała ścieżka uzyskać miała znakowanie w kolorze zielonym (kolor ten notabene gdzieniegdzie zdarzało nam się już spotkać). Warto pamiętać o tych zmianach, korzystając z dotychczasowych map, w szczególności do momentu ujednolicenia kolorystyki szlaku.