poniedziałek, 23 listopada 2020

Za kulisami wędrówek: Jeszcze lżejsza przyjemność

Czekolada Wedla (bez względu na to, kto w danym momencie był właścicielem tej firmy) towarzyszyła nam na naszych wędrownych szlakach od zawsze. Czy to klasyczna gorzka, czy to mleczna, była niezawodnym źródłem energii, zwłaszcza zimą, gdy śnieg sięgał nam po kolana, albo i po uda :) Tradycją było też to, że tabliczka czekolady ważyła 100 gramów - wartość ta pozostawała niezmienna przez dziesięciolecia i można było użyć jej jako odważnika, niczym walca z Sevres. Jakież zatem było nasze zdziwienie, gdy kilka dni temu sięgnęliśmy w sklepie po tabliczkę gorzkiej czekolady Wedla w "nowym opakowaniu" i spostrzegliśmy, że w środku znajduje się zaledwie 90 gramów tego produktu. To samo dotyczyło czekolady mlecznej.

czekolada wedel gorzka 90 g
fot. wedel.pl

czekolada wedel mleczna 90 g
fot. wedel.pl

Jesteśmy w miarę świadomymi konsumentami i zjawisko downsizingu jest nam rzecz jasna znane. Zdajemy sobie sprawę, że jest ono powszechnie stosowane przez firmy z różnych branż, nie tylko na polskim rynku. Sam Wedel też od dawna je stosował - dość wspomnieć słynne Ptasie mleczko, które dawniej ważyło 500 g, w ostatnich latach 380 g, a wersja A.D. 2020 to już tylko 360 g mleczno-waniliowej pianki. Hasło marketingowe Wedla "Jeszcze lżejsza przyjemność!" brzmi w tym kontekście wyjątkowo kuriozalnie.

Wedel: jeszcze lżejsza przyjemność
Wedel: jeszcze lżejsza przyjemność. Było 380 g, jest 360 g; fot. wedel.pl

Wszystkie te marketingowe sztuczki (czy też robienie klientów w wała, jak chcą niektórzy) przez dekady omijały jednak pewne "świętości", jak np. to, że tabliczka czekolady = 100 g. A przynajmniej tabliczka wedlowskiej czekolady. Jak się okazuje, we współczesnym biznesie świętości nie ma i czekolada wedlowska również nie jest już taką, jaką była "od zawsze". Wzorzec z Serves został naruszony. Co to oznacza dla nas? Podczas nadchodzącej zimy do plecaków zapakujemy gorzką czekoladę innej firmy. Wszak consuetudo altera natura est, tabliczka czekolady musi ważyć 100 g. Ni mniej, ni więcej.

wtorek, 3 listopada 2020

Radziejowa, Niemcowa i sądeckie legendy

Końcówkę lata 2019 roku spędzaliśmy m.in. w Beskidzie Sądeckim, urządziwszy sobie bazę w Krynicy-Zdroju. Jednym z celów naszego pobytu miała być - jak to mawiają - królowa Beskidu Sądeckiego, czyli Radziejowa (1262 m n.p.m.). To nasza "stara znajoma"; tak o niej myśleliśmy od czasu zimowych wakacji kilka lat wcześniej, gdy wędrowaliśmy z Piwnicznej przez Jaśkową Pościel, Niemcową, Trześniowy Groń, Wielkiego Rogacza aż po Przełęcz Obidza. Wówczas niewiele zabrakło, by starczyło nam dnia również na niespodziewaną wizytę na Radziejowej, jednak woleliśmy nie kusić losu, rzucając górom nierozsądne "wyzwanie" w środku śnieżnej zimy. Tym razem królowa Beskidu była głównym celem naszej wyprawy i tak ją zaplanowaliśmy, by cel ów niezawodnie osiągnąć, a jeśli udałoby się coś więcej, to tym lepiej.

Przysiółek Poczekaj pod Niemcową
Przysiółek Poczekaj pod Niemcową


Trasa: Piwniczna-Zdrój - Kamienny Groń - Niemcowa / Trześniowy Groń (węzeł szlaków) - Międzyradziejówki - Wielki Rogacz - Przełęcz Żłobki - Radziejowa - Wielki Rogacz - Niemcowa / Trześniowy Groń (węzeł szlaków) - Niemcowa - Szkoła nad obłokami - Poczekaj - Chatka babci Nowakowej - powrót tą samą trasą do: Niemcowa / Trześniowy Groń (węzeł szlaków) - Kamienny Groń - Piwniczna-Zdrój