Naszą wyprawę zaczęliśmy na stacji kolejowej Boguszów-Gorce. Można tu dojechać zarówno od strony Jeleniej Góry, jak i Wrocławia, stale modernizowaną linią kolejową nr 274. Po wielu latach całkowitej zapaści od pewnego czasu zapewnia już ona bardzo dobre czasy przejazdu, a regionalny przewoźnik Koleje Dolnośląskie obsługuje ją nowoczesnymi, wygodnymi składami, kursującymi często od rana do wieczora. Niestety, wiele do życzenia pozostawia wciąż stan wielu dworców na trasie, w tym budynek w Boguszowie, do którego, póki co, lepiej nie wchodzić...
Budynek ma spory potencjał, z daleka prezentuje się naprawdę ładnie.
Po wyjściu z pociągu ruszyliśmy na północ szlakiem zielonym, w kierunku najwyżej położonego rynku miejskiego w Polsce (525 m n.p.m.).
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce i pokręciliśmy się chwilę po słynnym rynku i okolicach ratusza.
Miejska przygoda dość szybko jednak dobiegła końca, czekały na nas bowiem liczne atrakcje Gór Wałbrzyskich. Kontynuowaliśmy wędrówkę szlakiem zielonym, poruszając się dalej na północ zostawialiśmy Boguszów-Gorce za sobą.
Tuż za miastem swój początek bierze ciekawa "górnicza" droga krzyżowa, której kolejne stacje, związane tematycznie z górniczym losem, towarzyszą wędrowcom aż do samego szczytu Chełmca.
Trzeba powiedzieć, że wejście na Chełmiec od strony Boguszowa okazało się bardzo łagodne, w większości szlak wiódł całkiem szeroką, utwardzoną leśną drogą. Dostępny jest zatem również dla mało wprawionych spacerowiczów, czy też dla rowerzystów.
Po niespełna dwóch godzinach dotarliśmy na szczyt Chełmca, nadzwyczaj bogaty w różnego rodzaju infrastrukturę wzniesioną ręką ludzką. Najbardziej charakterystyczne to oczywiście widoczne z daleka wieże Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego oraz pozostałe zabudowania ośrodka. Prócz tego okresowo dostępna wieża widokowa z zapleczem gastronomicznym w budynku, w którym kilkadziesiąt lat temu przez krótki czas mieściło się schronisko turystyczne. Warto też wspomnieć o krzyżu milenijnym, który stanowi swoiste dopełnienie poprowadzonej od Boguszowa drogi krzyżowej.
Po krótkim odpoczynku, nie zmęczyliśmy się wszak za bardzo, ruszyliśmy dalej szlakiem zielonym, myśląc już o drugim celu wyprawy - Trójgarbie. Chełmiec jednak nie pozwolił nam tak szybko o sobie zapomnieć. O ile bowiem wejście nań od strony Boguszowa było iście spacerowe, o tyle zejście w kierunku miejscowości Lubomin wymagało już nie lada koncentracji. Bardzo strome, nieco ośnieżone, gdzieniegdzie śliskie dało nam się we znaki, ale i bardzo pozytywnie nas ożywiło po nieco ospałym wejściu :)
W miejscu, gdzie zejście wyraźnie się wypłaszczyło, wypatrzyliśmy ciekawą formację skalną.
Wkrótce las się rozrzedził, odsłaniając bardzo przyjemne widoki na Chełmiec...
... i nie tylko :)
Mniej więcej w połowie drogi między Chełmcem a Trójgarbem weszliśmy do niewielkiej cichej miejscowości Lubomin, skąd już tylko godzina drogi do naszego celu nr 2. Niestety, zaraz na początku wioski szlak odbił w bok, więc dane nam było zobaczyć jedynie kilka budynków.
Tuż za Lubominem, u podnóża Trójgarbu natrafiliśmy na pozostałości po Bacówce pod Trójgarbem. Jak podają źródła, została ona rozebrana zaledwie niecały rok wcześniej, wiosną 2017 roku po tym, jak ok. 2009/10 roku ostatni ajent opuścił to piękne miesce, a porzucony budynek stopniowo obracał się w ruinę. My zastaliśmy tu już jedynie podmurówkę... Co ciekawe, obiekt ten był jedynym schroniskiem turystycznym, wybudowanym w Górach Wałbrzyskich po 1945 roku. Tak o nim pisze Romuald Łuczyński w artykule pt. "Schroniska w Górach Wałbrzyskich dawniej i dziś" [Legnica 2010]:
Po drugiej wojnie światowej nie tylko nie dbano o poniemieckie schroniska w Górach Wałbrzyskich, ale także zdewastowano część zastanych, nie wznosząc w to miejsce nowych obiektów. Jedynym wyjątkiem jest zbudowane na południowo-wschodnim stoku Trójgarbu (778 m n.p.m.), na wysokości około 525 m n.p.m., na terenie wsi Lubomin, drewniane schronisko „Bacówka pod Trójgarbem” (nazywane też bacówką „Pod Trójgarbem”), wzorowane na architekturze Karpat, a więc obce tutejszej tradycji. Budynek wzniesiono w latach 1977–1984 z inicjatywy PTTK, ze środków Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku.
Budowę rozpoczął Zakład Remontowo-Budowlany PTTK z Kowar w 1977 roku i miał zakończyć w roku 1981. Jednak aneksem do umowy budowę przedłużono o dwa lata. Ponieważ jednak i tego terminu nie dotrzymano, więc przesunięto oddanie schroniska do użytku o kolejne dwa lata. Budowę ukończono w 1984 roku, ale z powodów bezpieczeństwa przeciwpożarowego bacówka w następnych latach przechodziła kolejne remonty.
Uroczyste oddanie schroniska do użytku nastąpiło 27 września 1986 roku. Nowy obiekt, zakwalifikowany jako schronisko górskie, dysponował 28 miejscami noclegowymi w 7 pokojach mieszczących od 2 do 7 łóżek oraz salą jadalną i bufetem na 48 miejsc wewnątrz i taką samą ilością na tarasie. Bacówka była wydzierżawiana ajentom, którzy często zmieniali się, m.in. z powodu wygórowanych stawek. W ciągu 4 pierwszych lat było ich aż sześciu. Do 31 grudnia 1993 roku właścicielem schroniska był Okręgowy Zespół Gospodarki Turystycznej PTTK w Szczawnie-Zdroju, a 1 stycznia następnego roku obiekt przejęły Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK sp. z o.o. w Jeleniej Górze.
Bacówka była obiektem parterowym, nakrytym wysokim, dwuspadowym dachem pokrytym gontem, nakrywającym trójkondygnacyjną część mieszkalną. Parter murowany z kamienia, natomiast wyższa część drewniana. Obiekt posiadał centralne ogrzewanie, łazienki, prysznice, prowadzi całodzienne wyżywienie. Teren w pobliżu „Bacówki” został zagospodarowany, bowiem utworzono przy niej niewielki staw, wykorzystując wody przepływającej obok Czyżynki.
Przy pozostałościach po bacówce znajduje się skrzyżowanie szlaków żółtego i zielonego, którymi można dojść do Szczawna-Zdroju (1,45 godz.), na Chełmiec (1,45 godz.), do Boguszowa-Gorc (3 godz.), na Trójgarb (45 min.). Wspomniany w cytowanym tekście staw zupełnie zarósł, trudno było dostrzec jakieś ślady po nim.
Po tych smutnych obserwacjach ruszyliśmy ostro w górę.
Świeża robota dzięciołów.
Lubomińskie siodło, już prawie na miejscu.
Kolejny rzut oka na Chełmiec.
Wreszcie docieramy do celu! Wierzchołkowi Trójgarbu daleko do Chełmca, jeśli chodzi o imponującą i bogatą zabudowę. Za to jest tu bardzo spokojnie, można odpocząć, zostając sam na sam z przyrodą.
I jeszcze ciekawa historia Trójgarbu i okolic.
Przed nami został już ostatni odcinek wyprawy - zejście szlakiem niebieskim do Witkowa Śląskiego. Trójgarb zostawiliśmy za sobą, dochodząc niebawem do wąskiej asfaltowej drogi.
Wymiana ambon myśliwskich.
Kameralny stadion klubu Iskra Witków Śląski.
Chełmiec z perspektywy Witkowa.
Kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Witkowie.
Po dłuższym, niekiedy monotonnym marszu niemal przez całą miejscowość dotarliśmy do przystanku kolejowego w Witkowie, gdzie zakończyliśmy zimowe spotkanie z Górami Wałbrzyskimi. Spotkanie bardzo udane, ukazujące dwa jakże odmienne oblicza Chełmca: łagodne, przyjazne dla wszystkich południowe oraz strome, kapryśne północne; okraszone spokojnym, położonym nieco na uboczu Trójgarbem. Pozostała nam już tylko półgodzinna podróż pociągiem do bazy w Jeleniej Górze, gdzie czekał na nas obiad i rozgrzewające napoje :)
Data wyprawy: 17 II 2018 r.
Długość: 18, 02 km
Czas przejścia: 5 godz. 32 min.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie nam bardzo miło, Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko, jeśli zostawisz tu swój komentarz :)